Przesądy Żeglarskie
Co przynosiło marynarzom szczęście, a czego unikali i traktowali jak zły omen? Dlaczego nie wypływało w piątki i po co przybijano rybią płetwę do bukszprytu? O czym opowiadano sobie straszne historie, nierzadko powodujące napady paniki i bunty na pokładach statków? Przeczytaj i dowiedz się!
ZŁA KOBIETA I DOBRA KOBIETA NA POKŁADZIE
Pająki
Pająków nie wolno było zabijać, gdyż wróżyło to zatonięcie statku. Dozwolone było jednak wyrzucenie ich na pokład, gdzie zostawały zabrane przez fale do krainy Neptuna.
Ptaki
Futrzaki
Obecność na pokładzie zwierząt futerkowych uważano za zły omen – źle widziane były oczywiście przede wszystkim szczury. Zabronione było także wnoszenie samych futer, które też przynosiły pecha.
Koty i psy
Powszechnie uważano, że wszystko, co ma futro, przynosi na pokładzie nieszczęście. Z czasem marynarze zrobili jednak parę wyjątków od tej reguły, gdyż np. posiadanie kota na statku okazyywało się być całkiem przydatne – zwierzę przede wszystkim wyłapywało szczury, które częstokroć pustoszyły zapasy jedzenia i roznosiły niebezpieczne choroby. Być może Kot nie był tak powszechny jak papuga, jednak tam, gdzie go przygarnięto, z natury był doceniany i lubiany przez załogę. Wyjątek odnośnie futrzaków dotyczy również psów, które w późniejszych czasach również zaczęto zabierać na rejsy. Były one często ulubieńcami kapitanów.
Niestety aktualnie przepisy sanitarne w wielu portach świata (zwłaszcza w Europie) są tak rygorystyczne, że naprawdę ciężko jest zabrać jakiekolwiek zwierzę na rejs.
Sposoby na przywoływanie i zaklinanie wiatru
Pomysłów na wywołanie wiatru wymyślono wiele. Wszystkich nie damy rady wypisać, gdyż wyobraźnia marynarzy była w tej dziedzinie niezwykle płodna. Oto kilka najciekawszych sposobów, które możecie wypróbować:
- chłostanie biczem siebie i/lub swoich towarzyszy,
- przybicie rybiej płetwy do bukszprytu,
- drapanie masztu paznokciami przy równoczesnym wypowiadaniu zaklęć,
- umieszczenie na maszcie liny z odpowiednim węzłem (jakim? otrzymaliśmy rozbieżne informacje, więc najlepiej przetestujcie kilka rodzajów, a jak zadziała, nie zapomnijcie dać nam znać!)
- gwizdanie na pokładzie (uwaga! dozwolone tylko przy totalnej flaucie!) prowokujące Thora, celtyckiego boga wiatru, do zesłania burzowych podmuchów.
- wbicie noża w maszt od strony, z której oczekuje się wiatru (nie zapominając o jednoczesnym gwizdaniu!)
- głośne i namiętne przeklinanie mające sprowokować świętych do wywołania wiatru i odgonienia od siebie drażniących grzeszników.
- proszenie wstępujących na pokład kobiet, aby podrapały paznokciami podstawy wszystkich masztów. ( kobiety zazwyczaj chętnie godzą się na uczynienie zadość morskiemu zwyczajowi)
KLABAUTERMANN, ZWANY TEŻ KLABATERNIKIEM
PIĄTKOWY PECH I WIELKA PANIKA
Jeszcze nie tak dawno temu w wielu krajach skrupulatnie przestrzegano wypływania z portu w dniach, które uważano za najbardziej pomyślne dla rozpoczęcia rejsu. Z kolei w daty powszechnie przyjęte za pechowe nikt nawet nie myślał o opuszczeniu portu.
FERALNY PIĄTEK
Wiara w złe wpływy piątku była wśród marynarzy często tak silna, że gdy statek zmuszony był opuścić port w ”zły dzień”, a chwilę potem na morzu wydarzyła się choćby niewielka awaria, załoga natychmiast w panice opuszcza jednostkę, uważając ją za przeklętą – nie próbowano nawet ów statku ratować. Takie zachowania doprowadzały do katastrof i wzmacniały dodatkowo wiarę w pechowość wypływania z portu w piątki – w ten sposób przesąd mścił się okrutnie na żeglarzach.
Skąd wzięło się takie wierzenie? Żeglarze Wschodu uważali piątek za nie najlepszy dzień do rozpoczęcia podróży, ze względu na fakt, że stanowił on dla nich dzień obrzędów religijnych. Przesąd ten prawdopodobnie przywędrował później do Europy i bardzo silnie się zakorzenił.
Jeszcze do dziś w wielu stoczniach i portach na wszelki wypadek nie woduje się statków w piątek, a kapitanowie wolą rozpoczynać podróż w inny dzień.
Wyjątek stanowili żeglarze hiszpańscy, którzy najchętniej wyruszali w morze właśnie w piątki. Prawdopodobnie było tak, ponieważ w piątek, 3 sierpnia 1492 roku, Kolumb rozpoczął swój rejs, który jak wiadomo, zakończył się niezwykłym sukcesem
NIEZBĘDNE MONETY
ZŁE BANANY
Złe banany są jednym z ciekawszych przesądów, o jakich słyszeliśmy. Nie chodzi tu o przewracanie się na skórce. Marynarze wierzyli że banany przynoszą śmierć i lubowali się w opowiadaniu niezwykłych historii o tym, jaki straszny los czekał statki przewożące te ”przeklęte owoce”.
Jedna z teorii na temat pochodzenia przesądu o morderczych właściwościach bananów opiera się na fakcie, że owoce te były najczęściej przewożone na statkach niewolniczych razem z “żywym” ładunkiem. W dusznych i gorących warunkach szczelnie zamkniętych ładowni owoce szybko gniły, a produktem tego procesu był metan. Ludzie nie znali wtedy jeszcze negatywnych skutków wdychania szkodliwego gazu, więc gdy po wielu tygodniach rejsu otwierali ładownię, odkrywali, że wszyscy niewolnicy w tajemniczy sposób zmarli.
Inna teoria głosi, że pewien gatunek bardzo jadowitego pająka ma w zwyczaju chować się w kiściach bananów i często mogły często trafiać wraz z ładunkiem na pokład. Marynarze umierali od ukąszeń niezauważonych przez nikogo owadów, a winę za zgony zrzucano na orientalne owoce – banany.
Ów przesąd gdzieniegdzie tak mocno zakorzenił się w tradycji, że niektóre statki pasażerskie odmawiały wnoszenia bananów na swój pokład.
RUDY I KSIĄDZ
Spotkanie osoby o rudych włosach jeszcze przed rozpoczęciem rejsu stanowiło straszny pech dla statku i całej jego załogi. Genezy tej dyskryminacji można doszukiwać się w tradycji chrześcijańskiej – ponoć Judasz miał właśnie rude włosy. Istniał jednak sposób na to, by nieszczęściu zapobiec: wystarczyło nawiązać rozmowę
z ,,rudym” zanim ten zdążył się odezwać.
Podobne skrajne emocje wzbudzała obecność księży. Marynarze uważali kolor czarny za pechowy, a księża nie dość,
że ubierali się wyłącznie na czarno, to jeszcze trudnili się pogrzebami.. Jeżeli marynarz spotkał duchownego idącego w tym samym kierunku oznaczało to nieszczęście – w końcu nierzadko tam, gdzie szli księża, odbywały się pogrzeby.
Dzwonią ...
Mówi się, że dzwon na statku jest jego duszą.
Kiedy jednak dzwon okrętowy wybija dźwięk sam z siebie, to jego dźwięk jest traktowany jako zwiastun śmierci.
Z dzwonami okrętowymi wiąże się wiele morskich legend.Pierwsze dzwony pojawiły się na okrętach już w XIII wieku i stanowiły przede wszystkim antidotum na morskie potwory. Żeglarze wierzyli bowiem, że dźwięk dzwonu odstrasza wszelakiej maści duchy i morskie demony. Przesąd ten może wydawać się śmieszny, ale po dziś dzień można spotkać się z jego objawami.
Tradycja odstraszania morskich upiorów za pomocą dźwięku dzwonu okrętowego jest wciąż praktykowana, chociażby podczas ceremonii chrztu nowo wybudowanego statku – kiedy obchodzi się wszystkie pomieszczenia z równoczesnym biciem w dzwon, odganiającym wszelkie monstra.
SYRENI ŚPIEW
O złudnych, zgubnych pieśniach syren opowiadano mnóstwo historii. Kusiły marynarzy swym wdziękiem, lecz nikt, kto je spotkał na swej drodze, nie uszedł z życiem. Sprowadzały statki na mieliznę, powodowały katastrofy…
O syrenach opowiadano już w mitologii greckiej ( pół-kobiety pół-ptaki) oraz w mitach rzymskich, przedstawiających najpowszechniejszy wizerunek pół-kobiety pół-ryby. O niebezpiecznym uroku tych greckich femme fatale wiedział również Odyseusz, który podczas jednej ze swych przygód pragnął usłyszeć syreni śpiew i mimo wszystko przeżyć. W tym celu wydał załodze polecenie, aby przywiązano go do masztu i nie rozwiązywano, choćby błagał. Sami marynarze mieli natomiast zalepić sobie uszy woskiem, aby nie usłyszeć niebezpiecznego śpiewu syren. Kiedy statek wraz z załogą szczęśliwie minął wyspę, zawiedzione syreny ze wstydu i złości rzuciły się w morską otchłań.
Złowróżbne kieliszki
Trącanie się kieliszkami podczas toastów na pokładzie statku było traktowane przez marynarzy i dawnych żeglarzy jako bardzo zły omen. Wierzyli oni, że ów charakterystyczny, przeciągły dźwięk szkła może stanowić zwiastun nieszczęścia, które mogłoby dosięgnąć nawet całą załogę.
Złowróżbne kieliszki
Piraci nie bez powodu tak umiłowali sobie złoto. Wierzyli bowiem, że ten drogocenny kruszec przynosi szczęście oraz co więcej – posiada magiczne – uzdrawiające – moce. Z tego powodu piraci z chęcią przekłuwali sobie uszy, wierzyli bowiem, że kolczyki ze złota odstraszają demony i chronią przed utonięciem.
Włosy i paznokcie
Obcinane podczas rejsu paznokcie albo włosy również mogły stać się powodem nieszczęścia – byłyby one darem dla Prozerpiny, rzymskiej bogini zaświatów. Taka ofiara mogłaby nie przypaść do gustu Neptunowi, gdyż zwykło się przestrzegać zasady, że na morzu wszystkie dary należą się bogu mórz.
TATUAŻE
Tatuaże to jeden z najbardziej rozpoznawalnych znaków dawnych marynarzy. Były one nie tylko pamiątką z udanej podróży, ale również silnymi talizmanami – przynoszącymi szczęście, chroniącymi przed złymi mocami i wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwami na morzu. Z tego właśnie powodu ludzie morza chętnie tatuowali sobie ważne symbole, które miały przynosić im szczęście i zapewniać bezpieczeństwo lub oznaczać udane przepłynięcie przez ważne punkty na morzach i oceanach.Najpopularniejszymi z tatuaży były:
Róża wiatrów – symbol wskazujący bezpieczną drogę do domu.
Jaskółka – symbol nadziei i wolności, szczęśliwy znak.
Kotwica – symbol powrotu do portu, stabilizacji i spokoju.
Syrena – symbol niebezpieczeństw związanych z kobietami.
Wieloryb i kałamarnica walczące ze sobą – symbol walki dobra ze złem, którą często trzeba stoczyć, tak na lądzie, jak i na morzu.
Tatuaże robione po szczęśliwym przepłynięciu odpowiedniej trasy, to np:
Przepłynięcie Atlantyku – oznaczane tatuażem kotwicy.
Przepłynięcie równika -oznaczane często przez tatuaż,
często wybierano w tym celu maoryskie lub polinezyjskie wzory.